Fotografia idealnie wypełnia postulat martwej natury – żywej, choć zastygłej materii. Czym jest fotografia jak nie obrazem wymykającym się wymiarowi czasu.
Patrząc na fotografię nie mamy pewności czy to już, a może chwilę przed. Ten paradoks jednoczesnej ulotności i wiecznego trwania świetnie oddaje Georges Bataille: „Nic nie wydaje się bardziej żałosne i bardziej martwe niż unieruchomiona rzecz, nic nie jest silniej pożądane niż to, co wkrótce zniknie”.
Dlaczego chcemy patrzeć na zdjęcia produktów spożywczych, warzyw lub codziennych przedmiotów? W nowoczesnym świecie chcemy widzieć lepiej, szybciej, dostrzegać każdy szczegół, wejrzeć w strukturę atomową przedmiotu. Chcemy podglądać wszystko z perspektywy ekranu naszego smartfonu. Przez obraz czujemy się wspólnotą globalnej sieci. Aranżujemy rzeczywistość, kontrolujemy czas i miejsce akcji. Fotografując przedmioty, które posiadamy zaświadczamy o ich przynależności. Nie tylko patrzymy, ale bardziej, sami chcemy być oglądani. Zaglądając w świetlne bliki grubego szkła, śledząc szorstkość skóry pigwy, bujną krągłość dyni i podziwiając odblask sreber czujemy paradoks martwej natury zmysłami. Chcemy bardzo pojąć ten fenomen, a więc zamknąć jego znaczenie, doskonale poznać i zarchiwizować w umyśle, podbić. Fenomen obrazu jednak wymyka się naszym strategiom. Pozostaje nam rozgościć się w tej kontemplacji poza sensem, czasem i przestrzenią.